niedziela, 4 czerwca 2017

Londyn: wpierw zmiana warty, następnie stateczkiem po Tamizie


Niewiele czasu upłynęło od powrotu pierwszej grupy z Wielkiej Brytanii, a już kolejna ekipa wyruszyła do Broadstairs. Zanim jednak tam dotarli mieli kilka godzin dla siebie w Londynie. Wieczór Ola, Grzegorz i Jasia przesłali nam swoje pierwsze wrażenia z Anglii.


"Transfer z Balic do Londynu z lądowaniem na lotnisku Stansted odbył się bez problemów, w dalszej części podróży bardzo przydała się „ściąga” Małgosi - szczegółowa instrukcja od pierwszej grupy jak poruszać się po stolicy Wielkiej Brytanii. Cenne było też przygotowanie językowe i przećwiczenie możliwych scenariuszy w podróży z Malwiną".


"Szybko bagaże do przechowalni (no tanio nie jest, ale można wytargować „dwa w jednym”) i spacer w kierunku Buckingham Palace . Zdążyliśmy na zmianę warty, żołnierze w czerwonych surdutach i włochatych czapach przemaszerowali dostojnie przed nami, po obu stronach jezdni, po której wartownicy pałacowi maszerowali, stoją i fotografują tłumy turystów o wszelkich odcieniach skóry z całego świata. Nasz plan to zdążyć przed nocą do Broadstairs, ale wcześniej skorzystać z żeglugi po Tamizie, zobaczyć fragment Londynu z poziomu rzeki - czyli płyniemy od mostu Westminster do Tower Bridge i z powrotem do Westminster Bridge. Stateczkiem po Tamizie to był najlepszy pomysł na „Londyn w trzy godziny"."



"Po wycieczce udajemy się na stację by złapać pociąg do Broadstairs. Na wyświetlaczu odjazdów Victoria Station całe połacie po lewej stronie zostały wygaszone - znaczy mamy mały problem gdyż odjazdy pociągów do Broadstairs odbywają się ze stacji St Pankras, czyli musimy tam najpierw pojechać metrem. Nijak nie możemy się domyślić co znaczy „specjalna karta” żeby przejść przez bramki metra, okazało się że to zwykła karta do bankomatu w wersji dotykowej, otwiera bramki a „metro” ściąga opłatę za przejazd z konta (tanio nie jest..) .Dalej już bez problemów dotarliśmy do Broadstairs. Miły młody człowiek odebrał nas ze stacji i zawiózł nas do miejsca przeznaczenia, czyli domu Angie. Ola pojechała do Leoni. Domeczek Angie niemłody już, można powiedzieć że całkiem już stary, ale oferujący taką kuchnię (Angie) i takie klimaty że żadnych wad w „accomadation” nie szukaliśmy i chętnie kiedyś byśmy do Angie wrócili."


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz